Podczas procesu Kiszczaka, oskarżanego przy okazji sprawy śmierci górników z kopalni Wujek, szefa MSW z czasów PRLu, doszło do niecodziennego zdarzenia. Jakież musiało być zdziwienie osób obecnych na sali, gdy w którymś momencie toczącego się procesu sędzina została rzucona…tortem. Sprawcą okazał się dawny działacz opozycji w polityce Zygmunt Miernik. Sprawa została zgłoszona policji i Miernikowi, za tak dosadne wyrażanie swoich uczuć grozi do trzech lat więzienia. Zastanawiające jest, w jaki sposób niespostrzeżenie udało się wnieść na sale rozpraw tort i nie wzbudziło to niczyich podejrzeń? Sama sprawa, piąta już zresztą z kolei, zakończyła się zawieszeniem bezterminowym. Wszyscy przesłuchiwani psychiatrzy, po burzliwej debacie orzekli, iż stan samego Kiszczaka nie pozwala na to, by odpowiadał on przed sądem. Podobne zachowanie w stosunku do sędzi nie miało nigdy miejsca w warszawskim sądzie. Społeczeństwo uznało to zabawne wydarzenie. Ciekawe tak na marginesie, czy tort był z cukierni, czy robiony przez na przykład żonę pana Zygmunta?